Beret w akcji Beret w akcji
376
BLOG

Wspomnienia z Powstania Warszawskiego - Część 15

Beret w akcji Beret w akcji Rozmaitości Obserwuj notkę 25

Wiesław Ryk ps."Urwis" łącznik batalion "Sokół"

Jak zostałem łącznikiem mjr."Sokoła" - część druga

Koniec lipca 1944 przyniósł jakąś szczególnie napiętą sytuację. Coś wisiało w powietrzu. W poniedziałek 31 lipca przyszła pożegnać się z nami nasza dobra znajoma, żona Włocha; "tak jak stoi" wyjeżdża pospiesznie z mężem do Włoch, bo "jutro będzie powstanie". Dwóch braci mamy potwierdziło te pogłoski. Na pewno wiedział to również rotmistrz Olszowski, który często do nas wstępował.

Wtorek 1 sierpnia był ciepły i słoneczny. Około południa mama wyszła z domu, by uprzedzić resztę rodziny, na Miedzianej i Chmielnej przy Żelaznej (jak się okazało - niepotrzebnie, bo wszyscy to wiedzieli). Tymczasem powrót okazał się już niemożliwy, około 17 - tej placówka AK nie przepuszczała nikogo przez Aleje - groziło to śmiercią. Byłem sam w mieszkaniu (w lipcu tragicznie zginął mój ojciec), gdy z kierunku Placu Napoleona dotarły odgłosy pierwszych strzałów. Strzelanina narastała z każdą chwilą. Od strony Alej słychać było warkot samochodów pancernych, jakieś wywoływania przez megafony. Z wyższych pięter szarego gmachu BGK szły w Aleje strugi pocisków z karabinów maszynowych.

Dozorca domu p.Ciborek pospiesznie zamknął bramę. Niektórzy lokatorzy wychodzili z mieszkań na  klatkę schodową i komentowali sytuację. Ja trzęsę się ze strachu, boję się, że mama nie wróci i zostanę sam.Co chwilę biegam do bramy i wyglądam przez okienko na ulicę. Mam przecież tylko 13 lat...

W mieszkaniu p. Olszowskiego odbywała się narada. Zauważyłem, że zebrało się tam 6 osób, częściowo znanych mi z przystani. Tymczasem na podwórzu zaczęły się dziać niezwykłe rzeczy. Dochodziło do świadomości, że wybuch ogarnął całe miasto. P. Ciborek wydobył skądś biało- czerwoną flagę i zatknął w bramie. Zapanował powszechny entuzjazm. Radość była ogromna, ale też obawa i łzy. Na podwórku było coraz więcej ludzi, niektórzy wychodzili za bramę. Nagle pojawiło się kilka osób z bronią; pistolety za pasem, co za widok! Wierciński (późniejszy "Błoniak") miał prawdziwego VIS- a, Antek Godlewski już chodził z "rozpylaczem", a nieodstępny jego kolega Stefek Dorociński (późniejszy "Maciek") paradował z czymś mniejszym, jakimś Walterem chyba.

Narada u rotmistrza trwała - i będzie się ciągnęła przez całą noc. Wychodziły już stamtąd pierwsze rozkazy, polecenia, prośby. Zaczęło się od robienia barykad. Do obradującej "szóstki" dołączył sąsiad rotmistrza inż. Turkiewicz. Werbował do pracy przy barykadach. Ludzie szli chętnie. Wychodzili przed bramy, była już noc; w mroku wyrywali płyty chodnikowe i nosili na wyznaczone miejsce. Łopaty, siekiery, kubły, bosaki organizował p.Śliwowski - hydraulik, który potem budował studnię na podwórzu Żurawia 6 i pracował w rusznikarni u "Litwosa".

Do budowy barykad doszła wkrótce cała Bracka i Nowogrodzka, budowa szybko rosła. Pierwsza zamknęła ulicę Bracką, od sklepu J.Waltera w poprzek jezdni. Druga zagradzała Nowogrodzką. Budowano od późnego wieczora przez całą noc. Już było widoczne, że kieruje tym jakaś orgnizacja. Grupa wojskowych rosła z każdą chwilą. Dochodzili ochotnicy z okolicznych domów bądź też znajomi "szóstki" kierowniczej. Tak minęła pierwsza noc Powstania, noc bezsenna dla wielu pracujących przy barykadach, dla tych, którzy organizowali broń wydobywaną z ukrycia - a dla mnie dodatkowo, bo stale wyglądałem powrotu mamy.

Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości