Beret w akcji Beret w akcji
3761
BLOG

Szanowni i drodzy Blogerzy - tym razem zwracam się do Was

Beret w akcji Beret w akcji Polityka Obserwuj notkę 165

Piszę już niemal od pół roku na Salonie 24. Trochę Was poznałam. Inaczej wyobrażałam sobie Salon - ale taki, jaki jest, też jest dobry. Jest jak życie - ma blaski i cienie, przynosi radość, nadzieję, inspiracje, budzi oczekiwania; ale też potrafi zaskoczyć, znudzić, zniechęcić, zranić. Czasem chce się z niego uciec. Przyjmuję go z radością i pokorą.

Wiele nas - blogerów - łączy, wiele różni. Jedno łączy nas na pewno - potrzeba pisania.

Zawsze lubiłam pisać - od dziecka. Pisałam dużo; do szuflady, do wyrzucenia. Czasami do osób dla mnie najważniejszych - dziesiątki, może i setki stron. Na ogół pisałam dla siebie. Nie mogłam po prostu nie pisać - czułam, że rozsadzi mnie wewnętrzna eksplozja, gdy nie uwolnię z siebie myśli i uczuć - na papierze. Pisałam - i następowała ulga; potem mogłam wyrzucić.

Dlaczego zaczęłam pisać publicznie? Poczucie misji? Jako śmieszna i naiwna Beretka, kierowana chęcią naprawy świata? Z chęci dorzucenia swoich trzech groszy do zalewającego nas potopu informacji, przebicia się przez szumy informacyjne? Czy może do głosu doszła zarozumiałość, niedopieszczone ego, niespełnione ambicje literackie? A może szukanie popularności? Szukanie wspólnoty, odnalezienie się wśród ludzi podobnie myślących i czujących?

Czy piszę dla siebie czy dla innych? Dla siebie - na pewno. Nie pisałabym, gdyby nie ogromna potrzeba. Ale dla siebie pisałam przez kilkadziesiąt lat - i było dobrze. Więc jednak również dla innych. Czuję - podkreślam - czuję, nie - wiem -, że są osoby, dla których to moje pisanie może być ważne, że z pewnymi myślami nie powinnam pozostawać sama, lecz dzielić się z innymi. Pozytywną siłę niosą tylko słowa prawdy. Nie wdając się w filozoficzne dysputy - co to jest prawda i czy w ogóle istnieje, sprowadzę rzecz do prawdy wewnętrznej - takiej z trzewi, która płynie sama. Trzeba się tylko wsłuchać w skupieniu i pokorze, by znaleźć precyzyjne słowa do jej rozpoznania i nazwania, by nie umknęła, nie rozmyła się w drodze na zewnątrz.

Przeszłam trochę w życiu. Widać wystarczająco dużo, by dokonać przewartościowań, by cieszyć się każdym dniem, chmurami na niebie i dniem deszczowym, poranną kawą, witającym mnie radośnie psem sąsiadów. By przyjąć jako dar bezsenną noc i zamiast łykać proszki, miotać się po pokoju i użalać nad sobą - wsłuchiwać się w skupieniu i ciszy w ten głos wewnętrzny, próbować ująć go w słowa i nad ranem mieć prawie gotowy tekst. By móc odczuć, jak dobry i piękny jest chleb powszedni.

Przed wyborami, opowiadając się po stronie Jarosława Kaczyńskiego, zwróciłam się do wszystkich Blogerów i Czytelników "Szanowni Państwo, wyborcy wszystkich opcji!". Dziś zwracam się znowu - z pytaniem: gdzie jest moje miejsce wśród Was? Gdzie jest miejsce dla takich jak ja? Określiłam się jako centrum lub centroprawica. Czy słusznie?

Prawica, lewica, centrum, liberałowie,socjaliści, konserwatyści, prawacy, lewacy,komuchy, lemingi, kaczyści, pisiory,  "prawdziwi Polacy", narodowcy, nacjonaliści, paleokonserwatyści, dinozaury liberalizmu - to tylko próbki określeń i etykiet. Mają pomóc w uporządkowaniu, rozpoznaniu swoich i obcych, przyjaciół i wrogów; dokonują skrótowego uproszczenia pewnego zestawu poglądów; etykiety służą raczej tylko jako inwektywy. Często jednak mylą, krzywdzą, zaciemniają obraz. Cóż, uproszczenia, szufladki muszą funkcjonować - bez nich zapanowałby chaos. Niemniej każdy z nas jest niepowtarzalną jednostką, jedyną spośród 6 miliardów.

Dlaczego utożsamiam się z prawicą?

Przede wszystkim dlatego, że wyznaję system wartości, oparty na Ewangelii. Miłość Boga i bliźniego, prawda, wspólnotowość, tradycja, szacunek dla przeszłości, życie raczej dla innych niż dla siebie, odpowiedzialność za siebie i innych, wolność do czegoś, a nie wolność od norm i nakazów, rozumienie, wybaczanie. Obce są mi nihilizm, relatywizm, poprawność polityczna, indywidualizm odcinający się od wspólnoty, atomizacja społeczeństwa, dowolne indywidualne stanowienie norm.

Politykę chcę widzieć jako mądre i odpowiedzialne działanie na rzecz dobra wspólnego; odrzucam postpolitykę jako zarządzanie strukturami państwa, przypominające zarządzanie przedsiębiorstwem, marketing polityczny, wizję nowoczesnego państwa jako sprawnego menagera, usługodawcy dla usługobiorców - zatomizowanych jednostek, odżegnujących się od wspólnotowości.

Wsparłam salonową akcję OB CIACH jako ruch wspólnotowy, jednoczący, pozytywny - "my, spoza polityczno-poprawnego mainstreamu".

Pojawiły się z czasem różne głosy - krytyka z różnych pozycji, alternatywne propozycje, propozycje rozszerzenia czy modyfikacji akcji. Nie wnosiłam żadnych - bo ich po prostu nie miałam. Zastanowiły mnie głęboko niektóre głosy. Nie chcę odnosić się do osób, to zresztą nie służy wnioskom, wręcz przeciwnie. Dlatego odniosę się do samych myśli, które mnie zastanowiły, nie cytując ich dokładnie.

Czcze krytykanctwo, które niczego nie wnosi. Nie powinien krytykować ten, kto sam nic lepszego nie umie zrobić. Akcja ma de facto promować ND, GP i inne "obciachowe" pisma;  ma przyjmować charakter bardziej narodowy. Początkowo rozumiałam ją jako dla wszystkich spoza mainstreamu. Pisma były dla mnie pewnym symbolem, a nie faktycznym podmiotem - pisałam o tym w swojej notce. Przeczytałam, że na SG zamiast spraw istotnych (Akcja) promowany jest "wiadomo kto".Przeczytałam, że od pisaniny na blogach lepsze jest działanie.

Odniosę się do tych punktów.

Prawo do krytyki  merytorycznej ma każdy, nie tylko ten, kto proponuje alternatywę. Gdyby tylko taki ktoś miał prawo, to jakim prawem krytykujemy rząd, liderów partii, budowę autostrad itd.? Kto z nas lepiej rządził, stworzył lepszą partię, zbudował autostradę?

Moim pismem , czy może najbliższym mi, jest "Tygodnik Powszechny". Wiele cierpkich słów, a i inwektyw pod jego adresem, słyszałam w RM i czytałam na Salonie. Może ja też jestem niewłaściwą katoliczką i katolewicą? Nie powinnam uczestniczyć w akcji?

Dla mnie Ojciec Rydzyk ma cechy przywódcy, bojownika, organizatora, odwagę, konsekwencję, z jaką broni jednej wizji.Jest człowiekiem czynu. Robi wiele dobrego.Tworzy wspólnotę. Tacy jak on są bardzo potrzebni.

Ksiądz Boniecki jest intelektualistą. Mądrość, dobroć, wyważenie, łagodność, życzliwość,  skromność, pokora po prostu emanują z niego. Ma inną wizję - jest otwarty na wszystkich, niezależnie od poglądów. Jest otwarty na ludzi, na bliźnich. Nigdy nie powiedział o nikim złego slowa, nie odpowiada na inwektywy. Gdy patrzę przez szklany ekran w jego mądre, łagodne, ciepłe oczy, mam w uszach "błogosławieni cisi...", "błogosławieni pokój czyniący..." "błogosławieni milosierni..."Tacy jak on są bardzo potrzebni.

Nie czuję potrzeby frontów - gdy czytam ND,nie muszę potępiać TP i odwrotnie. Dlaczego miałabym dzielić ?  Każdy wykorzystuje  i pomnaża talenty, jakie otrzymał. Po to jesteśmy różni .Każde pismo ma inny target. Ja jestem targetem TP, ceniąc zarazem rolę ND.

A ksiądz Boniecki ze swą postawą, charakterem, postrzeganiem rzeczywistości jest mi dużo bliższy.

Cenię też Areopag gdański, dzieło abp Gocłowskiego, też poniewieranego przez część prawicy. Transmitowany czasem przez TVN 24. Tak. TVN 24 - które krytykuję i demaskuję od dawna. W imię prawdy i sprawiedliwości muszę  tę stację również pochwalić. W swoim imieniu, jako chrześcijanka. Za Areopag, za reportaże Ewy Ewart, za "Inny punkt widzenia" Grzegorza Miecugowa. Tak, Panie Grzegorzu, potrafi Pan być dobrym dziennikarzem - jeśli Pan chce. Ciepłe slowa mam też dla Beaty Tadli i Anity Werner. Gdy patrzę im w oczy przez szklany ekran, widzę uczciwość, troskę o rzetelne dziennikarstwo. Myślę, że wierzą w to, co robią. B. Tadla - mistrzyni mowy polskiej - pracuje nawet nad dykcją, artykulacją, pięknem polszczyzny. Obie Panie nie są napastliwe, złośliwe, traktują rozmówców z powagą.

Panie i Panowie dziennikarze - nie śmiem oceniać Was jako ludzi. Oceniam tylko Wasze działania, które piętnuję. Nie Was. Nigdy nie wiadomo, kto kim się okaże w chwili próby. Może to któreś z Was skoczy w ogień, by ratować cudze dziecko, a ja ucieknę?

Kolejny punkt - na SG promowany jest "wiadomo kto". Wszystkie moje ostatnie wpisy (7) były na SG. Czy jestem "wiadomo kim"?

Pisanina na blogach? Słowo może być czczą paplaniną; miałką, bezpostaciową papką; upustem dla własnej próżności czy frustracji. Może być niszczącym orężem, zatrutym ziarnem lub toksyną, wywołującą gnicie i rozpad. Może być ziarnem , zaczynem dobra, pociechą, drogowskazem, inspiracją. Może być plewą lub ziarnem. Tak samo jak czyn.

Chrystus przyszedł dla ubogich, maluczkich, cierpiących, poszukujących, pokornych. Dla grzeszników. Upodobał sobie Marię Magdalenę, Samarytanina, Szawła, Piotra. Nie upodobał sobie bogatych, kreatywnych, przedsiębiorczych,pewnych siebie. Którzy nie proszą, nie szukają, nie pukają. Bo już wszystko wiedzą i znaleźli.

Jestem za ochroną słabych - za społeczną gospodarką wolnorynkową, skutecznym socjalem, prężnymi związkami zawodowymi, mądrym interwencjonizmem państwowym. Może jestem socjalistką, lewaczką?

Nie uznaję podziału na "prawdziwych" i nieprawdziwych Polaków. Boli mnie określenie "gazety polskojęzyczne". Polakiem i patriotą jest się na sto sposobów. Tęskniąc za krajem na obczyźnie, broniąc przed ośmieszaniem, krytykując z troską, działając dla różnych wspólnot, pielęgnując tradycję, język, kulturę, dbając o zabytki , przyrodę, troszcząc się o sprawy regionów, swych malych ojczyzn, tworząc społeczeństwo obywatelskie i organizacje pozarządowe itd. itp. Nie pytam o przynależność partyjną czy światopogląd . Mam koleżankę - Niemkę. Ponad 40 lat temu uciekła z NRD do Polski. Dziś mówi do Niemców , rozemocjonowana -" bo wy, Niemcy, to nie rozumiecie tego czy tamtego; dla nas w Polsce to jest oczywiste, my jesteśmy inni." Dla mnie jest polską patriotką z wyboru.

Bardzo cenię symbole - religijne, narodowe, patriotyczne. Nie lubię ich nadużywania.

Jestem od początku przeciwna interwencji w Afganistanie i Iraku. Uczestniczyłam niemal we wszystkich demonstracjach antywojennych. Również w jednej w Berlinie.

Jestem lewicą? Może marzycielką? Może... Ale bardzo twardo stąpam po ziemi.

Nie widzę sprzeczności między tradycją romantyczną i pozytywistyczną; wg mnie znakomicie się uzupełniają. Zawsze szukam tego, co łączy, a nie dzieli.

Miej serce i patrzaj w serce. Zło dobrem zwyciężaj.

Podziały - łączeniem, jednoczeniem. Agresję - łagodnością. Kłamstwo - prawdą. Wrogość - życzliwością. Bezmyślność - zastanowieniem, rozwagą. Niedbalstwo - rzetelnością. Powierzchowność - wnikliwą analizą.  Samotność - wspólnotą. Smutek - radością. Bierność - działaniem. Milczenie, krycie głowy w piasek - odważnym, wyważonym głosem. Gwałtowność - cierpliwością. Nieszczerość - szczerością. Złą wolę - dobrą wolą. Szyderstwo i drwinę - satyrą, dowcipem, humorem, przyganą. Pogardę - szacunkiem.

To nie jest program żadnej partii. To mój program. Centrum. Nie w sensie politycznym, lecz prywatnym. Łączący bez trudu  miłość Boga i bliźniego z romantyzmem i  pozytywizmem. Trudny, bardzo ambitny - ale wykonalny. Próbuję. Czy mi się uda?

Z tego rozliczy mnie już ktoś inny. Nie Salon 24. Wy powiedzcie mi tylko, czy z takim programem i postawą należę do centroprawicy? Czy lewicy? A może nigdzie?

Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka