Beret w akcji Beret w akcji
19773
BLOG

Metakliniczne wyjaśnienie sensu cierpienia - Victor E. Frankl

Beret w akcji Beret w akcji Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 3003

Notkę tę dedykuję naszej  "grupie dyskusyjnej" z blogu @poldka, na którym dyskutujemy od 2 miesięcy, osiągając  pomału rekordową chyba liczbę 1300 komentarzy. Poldku, Halo, Tichy, Niegdysiejszy Blondynie, Nonsecure, Lavadocerebral - Wam dedykuję:) Oczywiście zapraszam Wszystkich innych również.

Polecam również notkę @ Prowincjałki: http://prowincjalka.salon24.pl/381328,cztery-glosy#comment_5586264

Z książki "Homo patiens" Vicora E. Frankla, rozdział: Metakliniczne wyjaśnienie sensu cierpienia. Wybór fragmentów pochodzi ode mnie.

"Spełniamy sens bytu ludzkiego, wypełniamy nasz byt ludzki sensem zawsze dzięki temu, że urzeczywistniamy wartości. Można to czynić w trojaki sposób: pierwszym sposobem urzeczywistnienia wartości jest działanie, jakieś kształtowanie świata; druga możliwość polega na przeżywaniu świata, wchłanianiu, przyswajaniu sobie piękna i prawdy bytu; trzecia wreszcie możliwość urzeczywistniania wartości - to cierpienie, znoszenie losu, bytu. (...)

Wartości, jakie rodzą się ze znoszenia losu i cierpień, wykazują, że wlaśnie odwrót od urzeczywistniania wartości wynikających z działania, wartości "twórczych", i pochodzących z przeżywania, wartości "przeżyciowych", stwarza - przy własciwej postawie wobec takiego ograniczenia - możliwość realizowania nowych wartości, "wartości związanych z postawą"! Taki odwrót jest zarazem krokiem naprzód ku najwyższym wartosciom i sensowi, jaki kryje w sobie tylko cierpienie.

Któż może wyjaśnić brzemię sensu cierpienia? Wartości, jakie stwarza działanie bądź przeżywanie, są ograniczone, i jako takie można je wyczerpać. zaspokajanie sensu cierpienia jest nieograniczone i dlatego nastawienie się nań przewyższa etycznie wartości twórcze i przeżyciowe. Jest tak z innych jeszcze powodów.

Aby realizować wartości twórcze, wystarczą mi same talenty. Muszę je wprawdzie posiadać, ale skoro już je mam - wystarczy tylko, bym ich użył. Aby odczuć wartości przeżyciowe, potrzebne mi jest także tylko to, co już posiadam, a mianowicie, odpowiednie narządy zmysłów: uszy - aby słyszeć symfonię, wzrok - aby widzieć, jak płoną w słońcu szczyty gorskie, itp.

Aby jednak tworzyć wartości "związane z postawą", potrzebne są nie tylko uzdolnienia twórcze, nie tylko wrazliwość, ale także zdolność znoszenia cierpienia. Tej zdolności człowiek nie posiada, tego mu z góry nie dano. Narządy zmysłów ma każdy, talenty te lub inne można posiadać, ale zdolności znoszenia cierpień każdy człowiek musi dopiero nabywać, musi uczyć się cierpieć. (...)

Kto nie może, już nie może, kształtować swego losu przez działalność twórczą, ten mimo to może w inny sposób przezwyciężyć go, mianowicie przez realizację wartości związanych z postawą własną, to znaczy przez to, że przez autentyczne cierpienie przyjmuje wobec losu prawidłową postawę. Trzeba oczywiście z góry założyć, że nabył on zdolność cierpienia. I tak wewnętrzne opanowanie siebie - przy rezygnacji z kształtowania otoczenia zewnętrznego - jest też kształtowaniem, kształtowaniem samego siebie; bo nabycie zdolności cierpienia jest aktem kształtowania siebie.

Jaspers definiuje byt ludzki określeniem jako byt "rozstrzygający", który nigdy nie "jest", lecz raczej każdorazowo rozstrzyga, czym jest. Określenie to dotyczy nie tylko ludzkiej egzystencji, ale i strony duchowej człowieka. O ile byt osobowy jest bytem rozstrzygającym, to charakter jest bytem wytworzonym. Stał się on takim, jakim jest, nie dzieki dziedzictwu ani wpływom otoczenia; istnieje jeszcze trzecia możliwość: nie tylko dziedziczność i środowisko tworzą człowieka, ale człowiek tworzy także samego siebie, "z siebie samego", ze swego charakteru. Określenie Allersa, że człowiek "posiada" charakter, ale "jest" osobą", można by uzupełnić tym, że osobowością "się staje". (...)

Każda więc decyzja zrozumiała sama przez się, pozbawiona refleksji i w tym znaczeniu nieświadoma, przedstawia ostatnie ogniwo całego łańcucha rozstrzygnięć, przy czym rozstrzygnięcie pierwsze, pierwotne, może być mniej lub bardziej świadomie. Jednakże decyzja pierwotna przesądziła o wielu coraz mniej świadomych decyzjach wtórnych. decyzje stawały się coraz mniej świadome, a mimo to pozostały umyślnymi, dobrowolnymi rozstrzygnięciami. tym samym całkowicie zostaje spełniony warunek niezbędny przy ocenie etycznej, którym jest tylko wolna wola, nie zas w pełni zachowana świadomość. (...) Z ciągłego powtarzania dobrych czynów rodzi się w końcu dobro.(...)

Cierpienia ma nie tylko etyczną godność, ale także wzniosłość metafizyczną. Cieprienie czyni człowieka przewidującym, a świat - przejrzystym. Byt staje się przejrzysty w wymiarze metafizycznym.

Dehmel wyraża to w następującym wierszu:

Jest taka studnia, którą zwą cierpieniem,

płynie z niej sama szczęśliwość.

Ale kto do niej zajrzy,

tego ogarnia zgroza.

W głębi tej studni widzi on

jasny swój obraz w oprawie nocy.

Pij! Obraz wtedy się rozpłynie,

a wytryśnie światło.

"p

"Pij" - to znaczy przyjmij cierpienie! "Światło wytryśnie" - byt stanie się przejrzysty, człowiek go pozna i widok sięgający dna otworzy sie przed nim, cierpiącym. Postawiony nad przepaścią człowiek spogląda w otchłań i na jej dnie dostrzega tragiczną strukturę bytu ludzkiego. Tam w głębi objawia mu sie prawda, że byt ludzki jest ostatecznie cierpieniem i że istotnym przeznaczeniem człowieka jest - cierpieć: być homo patiens.

Prawde tę człowiek cierpiący odkrywa poza dobrem i złem, pięknem i brzydotą, przeżywając ją nieafektywnie, bez sentymentów i resentymentów. Doznaje on jakby zwykłego jasnego widzenia prawdy, która jest mu po prostu bardzo bliska, tak bliska, jakby w niej sam tkwił. I to bez gniewu i żalu, które dawno przezwyciężył.

A prawda go wyzwala, bo nie jest to już tylko jego prawda, ale prawda w ogóle, prawda wszystkim wspólna: "Nie zamykaj się sam w swoim bólu, ale pogrąż go w ogólnej ludzkiej doli"*

Wobec tej mądrości czymże jest obraz człowieka przedstawiony przez nihilizm? Poznaliśmy już sztuczną karykaturę człowieka w trzech nihilistycznych ramach: biologizmu, psychologizmu i socjologizmu; znamy owo zoon politikon, owego homo faber i homo sapiens.

Homo faber: człowiek oddany tylko pracy, który absolutyzuje, ubóstwia wartości twórcze, dostrzega tylko człowieka czynnego. A gdzie pozostał człowiek cierpiący? Czy byt ludzki jest samym activumi żadnym passivum, a człowiek tylko istotą żyjącą, a nie cierpiącą?Bilans bytu ludzkiego zostaje upiększony, nie ma w nim żadnych pasywów, są tylko aktywa. Nie ma żadnej winy, nie ma długów, nie ma znoszenia cierpień ani cierpienia.

A jak wygląda obraz człowieka w ramach biologistycznych? Czyżby człowiek był tylko najwyżej rozwiniętym ssakiem, zwierzęciem, któremu postawa wyprostowana uderzyła do głowy? Jego myślą przewodnią jest: sapere aude - odważ się być mądrym! I rzeczywiście odważono się - zabsolutyzować rozum; oświecenie uczyniło z rozsądku bóstwo.

Temu biologicznemu obrazowi człowieka przeciwstawiamy obraz noologiczny. Obrazowi homosapiens przeciwstawiamy obraz homo patiens, a nakazowi sapere aude - pati aude - odważ się cierpieć!

Chodzi o męstwo, o odwagę cierpienia, o przyjęcie cierpienia, afirmowanie go. Tylko na tej drodze zbliżamy się do prawdy, tylko na tej drodze, nie zaś na drodze ucieczki i strachu przed cierpieniem. (...)

Już widzę tu przed sobą takich, którzy uśmiechając sie do siebie ironicznie, szeptem podpowiadają sobie określenie przyjete w tych krajach, które nie przeżyły drugiej wojny światowej, a mianowicie: eskapizm - skłonność do uciekania od rzeczywistości.

Cóż, czujemy sie tym dotknięci, bo unikanie cierpienia, ucieczka i lęk przed cierpieniem - to dopiero prawdziwy eskapizm. Były nim wypełnione całe trzy wieki, kiedy usiłowano rzeczywistość upiększyć, przedstawiać siebie i innych w dobrym świetle. Prawdę zaś ukrywano i skrywano się przed nią za dwoma bóstwami - za aktywnością i racjonalizmem. Cierpienia, jego konieczności i wartości po prostu nie przyjmowano do wiadomości. Udawano przed sobą i przed innymi, że z pomocą actio i ratio usunie się ze świata cierpienie i umieranie, nędzę i smierć. Nie chciano dostrzec, że ponad actio jest jeszcze passio. Zapomniano, że byt ludzki jest cierpieniem, i głoszono, że ratio, rozum i wiedza temu wszystkiemu zaradzą. Nie darmo je gloryfikowano, nie na próżno ubóstwiano rozum, rozsądek człowieka, homo sapiens. Miał on uczyć się unikania rzeczywistości i konieczności cierpienia oraz uciekania przed możliwością wypełniania cierpienia sensem. (...)

Analiza egzystencjalna, jak psychoterapia, często staje przed zadaniem egzystencjalnego zanalizowania sensu cierpienia. Ma ona - posługując się trafnym określeniem Paula Polaka** - cierpienie "obdarzyć sensem". Tymczasem okazało się, że to obdarzenie sensem ostatecznie nie jest niczym innym jak uświęceniem cierpienia przez ofiarę. (...)

Nadawanie cierpieniu sensu, obdarzanie go sensem przez ofiarę może sięgać tak daleko, iż jest w stanie ogarnąć całe zycie ludzkie. Ofiara może nadać sens nawet umieraniu, podczas gdy popęd samozachowawczy, jako taki, sam nie może nadać życiu sensu. (...) Albowiem wcale nie jest pożądane utrzymywanie życia za wszelką cenę, to jest wtedy, gdy już nie ma mowy o życiu w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Wszystko w nas zżyma się przeciwko redukowaniu naszego bytu ludzkiego do życia czysto zwierzęcego, bądź to w myśl teorii biologistycznej psychoanalizy, bądź też w myśl praktyki utrzymywania życia a tout prix. Ludwig Biswanger nazywa to, co jest tylko fizjologiczne, to, co jest istnieniem czysto witalnym, to, z czym mielibyśmy wtedy do czynienia: "nagą grozą".

Dlaczego wszystko w nas burzy się przeciw temu? Nie jest bowiem prawdą, że człowiekowi zależy na jedynie cielesnej wegetacji. Tym, o co człowiekowi chodzi ostatecznie, jest istnienie duchowe. Człowiek nie chce istnieć za wszelką cenę, ale to, czego naprawdę chce, to: żyć z sensem. Dla egzystencji miarodajne i decydujące nie jest jej trwanie, ale pełnia jej sensu. Wszak krótkie życie może być pełne sensu; a długie może być sensu pozbawione. Można nawet i tak powiedzieć: gdyby nie było śmierci, a życie trwało bez końca, już dlatego tylko byłoby pozbawione sensu. Czlowiek mógłby wtedy wszystko, każdą sprawe od siebie odsuwać, co miałby zrobić dzisiaj, mógłby uczynić jutro i pojutrze. (...)

Poznaliśmy różnicę między cierpieniem sensownym i bezsensownym. To prowadzi nas do dalszego rozróżniania: miedzy cierpieniem koniecznym i niepotrzebnym. (...)

Kto w przypadku choroby może cierpienie usunąć odpowiednim leczeniem, na przykład przez poddanie się operacji, a jednak operować się nie daje, ten traci sznsę urzeczywistniania wartości związanych z postawą. Obowiązkiem lekarza jest leczyć chorego odpowiednio, zaś rzeczą chorego - poddawać się leczeniu. Odpowiednim leczeniem jest bądź leczenie swoiste, przyczynowe - wtedy gdy takie leczenie jest możliwe - bądź leczenie łagodzące dolegliwości, objawowe - wtedy gdy okaże się to konieczne.

Kto cierpi z powodu zmian chorobowych, które można operować, a nie daje się operować, ten czyni to albo z lęku przed operacją, albo dlatego, że chce odgrywać rolę męczennika lub bohatera. Uciekanie przed operacją odpowiadałoby omówionemu wyżej eskapizmowi, a to drugie zachowanie - masochizmowi. Eskapista uchyla się od nieuchronnego cierpienia, masochista szuka cierpienia niepotrzebnego. Eskapizm to czułostkowość, przesadna nadwrażliwość na ból, masochizm zaś to cierpiętnictwo.***(...)

Cierpienie jest intencjonalne, jeśli odnosi się do sensu i wartości. Może jednak zwrócić się w kierunku samego cierpiącego. Wtedy na miejsce masochizmu pojawia się autyzm, a sens i wartość refleksyjnie zwracają się w kierunku samych siebie.

Wspomnijmy tu o pewnym jego odpowiedniku, który w związku z tym się narzuca: o objawie estetyzmu. Esteta jakby wszystko przeżywa w odpowiednich ramach, jako jakiś obraz, temat powieści; to co istnieje, sprowadza do tego, co jest tylko pozorem, byt redukuje do fikcji; przed życiem ucieka on w przeżycie. Tak dzieje się także z cierpiącym autystycznie: przed cierpieniem ucieka w litowanie się nad samym sobą. Faryzeusz powiada: "Patrzcie, jaki jestem dobry", a cierpiący autystycznie mówi: "Patrzcie, jaki jestem biedny". Okazuje się, że autyzm często łączy się z ekshibicjonizmem. "Patrzcie" - to przecież ekshibicjonizm, jeśli już nie prostytucja. Kto cierpi prawdziwie i szczerze, ten nigdy swego cierpienia nie wystawia na pokaz. Cierpiącemu nie do twarzy z gadulstwem, wypada mu raczej milczeć; prawdziwe cierpienie jest zawsze cierpieniem w milczeniu. (...)"

 

* F. RUeckert, Kindertotenlieder, z muzyką Mahlera

** Frankls Existenzanalyse in ihrer Bedeutung fuer Antropologie und Psychotherapie, Innsbruck 1949, s. 22

***Różnicę między cierpieniem nieuchronnym, zsyłanym przez los, a cierpieniem niepotrzebnym dobrze ilustruje następujący wierszyk wyjęty z pewnej gazety:

To, co niebo ci zsyła,

trzeba z cierpliwością znosić,

ale pluskwy i robactwo

zaraz tępić.

"To, co co niebo zsyła" - to, i tylko to, jest nieuchronna koniecznością, nie dającym się uniknąć cierpieniem, które może być wypełnione sensem, które stwarza możliwość urzeczywistnienia wartości związanych z postawą - przez znoszenie cierpienia z cierpliwością.

 

Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie