Beret w akcji Beret w akcji
930
BLOG

Wspomnienia z Powstania Warszawskiego - Część 105

Beret w akcji Beret w akcji Rozmaitości Obserwuj notkę 30

Plut. pchor. "RZUT" batalion "Ruczaj" kompania "Tadeusz"

Atak czołgów na barykadę przy ul.Chopina

W natarciu na dzielnicę niemiecką w dniu pierwszego sierpnia VII zgrupowanie utraciło gros swej siły, sformowano więc pospiesznie dwie nowe kompanie kpt. "Habdanka" i kpt. "Lodeckiego", które wraz z naszą kompanią ppor. "Longa" i resztą kompanii "Jastrzębia"utworzyły w miejsce VII zgrupowania batalion "Ruczaj",dowodzony przez komendanta zgrupowania rtm. "Ruczaja".

Reorganizacja zgrupowania objęła i naszą 1 kompanię. Dowództwo kompanii, po ciężko rannym w ataku na Poselstwo Czeskie  ppor. "Longu" obejmuje ppor. "Tadeusz Czarny", jego zastępcą zostaje ppor. "Pomruk", dowódca mojego 137 plutonu. Osłabione atakiem wgodzinie W plutony 138 i 139 zostają połączone w jeden pod dowództwem pchor. "Orlika", sformowano nowy, III pluton ppor. "Konrada".

W I plutonie nowo przybyli oficerowie obejmują dowództwa drużyn: pierwszej, mojej konspiracyjnej drużyny, ppor. "Żarski", drugiej, plutonowego "Zdołbunowa", por. "War", który wkrótce zostaje dowódcą plutonu. Nowi dowódcy są odważni, bojowi, szczególnie "Żarski". Nasz pluton jest duży, liczy ponad 70 ludzi, gdyż dołączyli donas żołnierze z rozbitych oddziałów oraz ochotnicy. Uzbrojeni jesteśmy zupełnie przyzwoicie dzięki zdobyciu Poselstwa Czeskiego, niemal połowa z nas ma broń.

Utrzymujemy placówkę przy barykadzie Chopina 13 na Dolinę Szwajcarską i Aleje Ujazdowskie. Jedenastego sierpnia pełnię tu 24-godzinną służbę. W południe daje się słyszeć warkot czołgów jadących Alejami Ujazdowskimi. U wylotu Chopina ukazuje się czołg typu Pantera, za którym widać żołnierzy niemieckich. strzelamy z naszego lekkiego karabinu maszynowego "drajzy", piechurzy chowają się. To pewnie szykuje się atak na naszą barykadę! Alarm! "Żarski" ściąga z kwatery posiłki, mnie z pięciu kolegami posyła z zadaniem absorbowania czołgu, atakowania go. Bierzemy butelki z benzyną, 3-4 granaty, ja -pistolet maszynowy, biegniemy podwórkami i wybitymi w murze przejściami,parzystą stroną Chopina w kierunku Alej Ujazdowskich.Uważamy, by nie wpaść na piechotę niemiecką, jeśliby zechciała tą samą drogą póść w naszym kierunku. W biegu słyszymy huk wystrzałów z działa czołgu i grzechot karabinów maszynowych. Pewnie już atakują! Wyglądam ostrożnie przez okno, czołg stoi blisko Alej, strzela, ale piechoty nie widać. Dobiegamy do miejsca, gdzie dalszego przejścia już nie ma, przynajmniej nie możemy go znaleźć. Spojrzenie przez okno. Jesteśmy blisko, ale jednak za daleko. Czołg stoi na środku ulicy jakieś 30 m w lewo od nas i przy rzutach butelkami trzeba będzie wychylać się przez okno. Łatwo dostać kulę. Jednak nie ma rady, bliżej nie podejdziemy.

Wybieram stanowiska na parterze, pierwszym i drugim piętrze, będziemy rzucać raz z dołu, raz z góry. Czołg strzela nadal, zarogiem w Alejach widać piechotę. Jesteśmy gotowi. Nagle czołg rusza do przodu, a Niemcy wybiegają zza rogu, idą za czołgiem i prawdopodobnie również przy murze domów, tego jednak nie widzę. Zbiegam na parter, pilnuję, by któremu nie strzeliło do głowy wejść przez okno. Barykada strzela jak szalona.

Rzucamy nerwowo butelki,czołg jest już z 10 m od nas, więc jeszcze granaty, jeden z nich obronny, wszystkie mało celnie, byle szybciej. Dostajemy ogień z broni maszynowej po oknach, zauważyli nas. Zmuszam się, by spojrzeć, co się dzieje. Cała jezdnia płonie. Niemcy zza czołgu znikają za rogiem, na jednym z nich płonie ubranie. Czołg skręca i lufę działa kieruje w moje okno, prosto w moją głowę. Uciekam w kąt pokoju, lecz po chwili przytomnieję i ostrożnie podchodzę do drugiego okna. Wychylam głowę. Benzyna jeszcze się pali, czołg stoi w tym samym miejscu, nie strzela, lufa skierowana na barykadę, przy rogu leży dwóch Niemców, ruszają się, więc ranni. Strzelanina trwa, ale kto do kogo strzela, nie wiem. Ogień dogasa, a czołg ciągle stoi.

Ściągam wszystkich na dół, bo pietra ciągle są ostrzeliwane. Zza rogu znów wyskakują Niemcy, lecz ogień z barykady zmusza ich do odwrotu. Zabierają rannych. Starannie celując obrzucamy ostatnimi butelkami czołg, który staje w płomieniach. A więc udało się! Alenie,benzyna wypaliła się, a czolg stoi nadal groźny, wielki. Nagle otwiera się klapa na wieżyczce i powoli wyłania się czołgista. Już do pasa jest na zewnątrz, gdy dosięga go seria z karabinu. Tułów zwisa z wieżyczki, zaś nogi ukryte są wewnątrz,po kolei koledzy wciągają go do środka i zamykają klapę. Po co wychodził, co chciał zrobić, nie dowiemy się nigdy. Szokujące było, że w trakcie bitwy, podczas strzelaniny czlowiekwychodzi sobie z czołgu jak gdyby nigdy nic. Jeśli by myślał, że czołg się pali, to wychodziłby szybko, a nie spokojnie, powoli. Zadziwiające!

Dopiero teraz zauważyłem nieruchomość czołgu. Przecież on jest uszkodzony! Nasze niecelne, nerwowe lecz niespodziewane bombardowanie butelkami z benzyną i granatami, płonąca ulica i palące się mundury spowodowały popłoch wśród piechoty za czołgiem i uszkodziły sam czołg. To pewnie ten obronny granat o wielkiej sile. Nieprawdopodobne szczęście! No i celny ostrzał z barykady.alufa we mnie wycelowana to ruch uszkodzonego już czołgu.

Czołg rzeczywiście był uszkodzony. Przyjechał po niego inny czołg,pod osłoną ogniową wziął na holi odjechał. Dalszych ataków już tego dnia nie było. Po powrocie na placówkę dowiedzieliśmy się,żezginęło dwóch naszych kolegów, "Zdzich" i "Miecz", zaś "Belina" został ciężko ranny. (Podchorążowie "Miecz" i "Belina" przybyli do nas w nocy z pierwszegona drugiego sierpnia z Dywizjonu "Jeleń", w ośmioosobowej grupie, po walkach na Polu Mokotowskim.)

To już cztery śmiertelne ofiary w naszym plutonie. Pierwszy poległ "Orzeł" drugiego sierpnia. Padł śmiertelnie trafiony tuż przed bramą Poselstwa Czeskiego. Chłopiec z mojej drużyny, ale go prawie nie znałem,gdyż na krótko przed Powstaniem objąłem jej dowództwo.Druga poległa sanitariuszka "Izabella". Zginęła w dniu piątego sierpnia od ostrzału z Małej Pasty na barykadzie przy ul. Piusa. Najgłębiej odczuliśmy śmierć dziewczyny.

Koledzy na barykadzie byli pełni obawy olos naszej grupki, gdy Niemcy, idący pod ścianami domów przed czołgiem, minęli nasze stanowisko, czego nie mogliśmy widzieć. Zrozumiałe się stało, dlaczego po naszym bombardowaniu butelkami i granatami ostrzeliwali tylko piętra, zostawiającparter w spokoju. Bali się razić wycofujących się kolegów. Niemcy zostawili na placu boju ośmiu poległych. Ilu było rannych, nie wiemy, z pewnością więcej, niż tych dwóch, których widziałem. Ciała poległych i broń zabrali wieczorem ku wielkiemu naszemu żalowi, bo na tę broń mieliśmy wielką chrapkę, a silny ostrzał uniemożliwił wcześniejsze ściągnięcie jej. Smutny dzień - wyrwane spośród nas dwa życia. "Polegli na polu chwały" brzmi jak radiowe "Z dymem pożarów", pięknie, tragicznie.

Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości