Beret w akcji Beret w akcji
437
BLOG

Wspomnienia z Powstania Warszawskiego - Część 107

Beret w akcji Beret w akcji Rozmaitości Obserwuj notkę 11

Janusz Brzozowski ps. "Orlik" batalion Miłosz kompania "Redy" pluton "Kilofa"

W Plutonie "Kilofa" na ul. Książęcej -cd.

Najbardziej zacięte walki o teren szpitala św. Łazarza rozgorzały pod koniec sierpnia i we wrześniu, kiedy Niemcy wprowadzili do walki przeciw nam "goliaty"* i nimi próbowali atakować nasze stanowiska. W tym czasie pawilon szpitala był kilkakrotnie zdobywany przez Niemców i niemal natychmiast odbijany przez nas. Mimo zaciętości walk w tym okresie nie ponosiliśmy większych strat, co wynikało z bardzo dobrego rozpoznania terenu, uzyskanego dzięki dłuższemu pobytowi.

Oprócz obsadzania placówka "szpital Łazarza" pluton nasz w okresie od 14 sierpnia do 4 września wystawiał posterunek alarmowo-kontrolny w budynku przy ul. Książęcej 7, był rodzajem "latarni morskiej" na linii komunikacyjnej oddziałów powstańczych zgrupowanych w rejonie Powiśla i Czerniakowskiej, a równocześnie w linii komunikacyjnej Niemców i ognia niemieckiego z terenu mostu Poniatowskiego, mostu kolejowego, z terenu Muzeum Narodowego, jak również z terenu YMCA i Sejmu. W tym czasie budynek był opuszczony przez ludność cywilną, którą po jednym z wcześniejszych ostrzałów artyleryjskich i z broni maszynowej ewakuowano. Zadaniem tego posterunku była obserwacja ewentualnych ruchów nieprzyjaciela oraz kontrolaruchu ludności i oddziałów powstańczych przemieszczających się z rejonu Placu Trzech Krzyży na Powiśle i odwrotnie. Na uzbrojenie tego posterunku składało się: 1 kb, 1pistolet i po 2 do 3 granatów na osobę.

Pełnienie służby na posterunku w budynku przy ul. Książęcej 7 w ciągu dnia nie należało do uciążliwych. Gorzej przedstawiała się służba w nocy. Wówczas praktycznie cała obserwacja oparta była głównie na czujności słuchowej. Nie bez znaczenia była też samotność każdego stanowiska. Mimo faktycznej obecności 2 lub 3 osób, każdy przez te 12 godzin był sam. O silnym psychicznym obciążeniu pełniących tam służbę niech świadczy fakt, który miał miejsce w końcu sierpnia. Ppor. NN z naszego plutonu otrzymał od dowódcy rozkaz objęcia służby na tym posterunku. Początkowo próbował zamienić wydany rozkaz w żart, a gdy ppor. "Kilof" powtórzył formalnie rozkaz - ppor. NN zareagował w sposób szokujący:

- Co? Chcesz mojej śmierci? To strzelaj od razu - ja sam nie pójdę!

Ppor. NN został aresztowany. Na jego miejsce wyznaczono mnie.

Tej nocy miał miejsce wypad Niemców na budynek Książęca 7 wyprowadzony od strony gmachu YMCA. Wypad ten nie był dla mnie zaskoczeniem. Pierwsze podejrzenie zrodziło się we mnie, gdy z kierunku YMCA usłyszałem gdakanie kur. O tej porze wydało się ono podejrzane (zwłaszcza, że wszystkie żywe stworzenia nadające się do jedzenia były zabite). Nakazałem zwiększenie czujności. Odebrawszy odzew od "Zbycha" i "Myszki", ułożyłem się na ziemi w pobliżu muru stanowiącego ogrodzenie posesji. Przyłożywszy ucho do ziemi - nasłuchiwałem.

W pewnym momencie budynek został oświetlony światłem reflektorów. Zarządziłem alarm i w kierunku, skąd padało światło, wyrzuciłem po jednym granacie z dwóch różnych miejsc podwórza. W tym czasie "Zbych" i "Myszka" zjeżdżali po drewnianych schodach budynku, wywołując tyle szumu i hałasu, jakby co najmniej pluton żołnierzy został poderwany do boju. W międzyczasie wydawałem głośne rozkazy, jakbym rzeczywiście dysponował plutonem. Po pierwszym rzuconym granacie Niemcy wygasili reflektor. Wkrótce "Myszka" i "Zbych" byli przy mnie. "Myszkę" wysłałem do dowództwa plutonu z meldunkiem. Ja i "Zbych" zajęliśmy miejsca w wybitym przejściu przez garaże,szykując się do ewentualnego wycofania się. Przed opuszczeniem placówki chcieliśmy wyrzucić jeszcze na Niemców posiadane granaty w przypadku, gdyby próbowali zająć budynek. Ale Niemcy cichaczem wycofali się.

Poza służbą żołnierze naszego plutonu uczestniczyli w wielu akcjach polegających na likwidacji "gołębiarzy". W takiej właśnie akcji został ranny pchor. "Longin".

Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości