Beret w akcji Beret w akcji
277
BLOG

Wspomnienia z Powstania Warszawskiego - Część 124

Beret w akcji Beret w akcji Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Janusz Brzozowski pchor. "Orlik" batalion "Miłosz kompania "Redy" pluton "Kilofa"

Pluton "Kilofa" w gmachu YMCA - cd.

W absolutnej ciemności, z wyciągniętymi przed siebie rękami, na pamięć kierowałem się do drzwi kwatery. miałem do przejścia 3 do 4 metrów. Samolot w dalszym ciągu krążył nad budynkiem. Usłyszałem kolejne, trzecie pikowanie, podryw, lot bomby, kruszenie się ścian i... nagle zostałem wyrzucony podmuchem, przelatując w powietrzu, jak się później okazało, około 6 metrów. Gdy już wylądowałem, usłyszałem kolejny wybuch i posypały się na mnie gruzy. Na ułamek sekundy straciłem przytomność. Odzyskałem ją, gdy w głowie pojawiło sie pytanie - żyjesz? Samolot nadal krążył nad budynkiem. Czuję na sobie ciężar gruzu, poruszam palcami nóg, w porządku. Przez uchylone drzwi kwatery naszego plutonu dostrzegam promień światła dochodzącego przez okna od ul. Konopnickiej. Uwalniam ramiona, odrzucam część gruzu blokującego mój tułów i nogi, podnoszę się! Wchodzę do kwatery. W kwaterze, opierając się plecami o ściany nośne, przyklejeni do nich, stoją nasi żołnierze nie ruszając się z miejsca. Samolot pikuje po raz czwarty. Nie myśląc długo rzucam rozkaz:

- Wybijać okna! Opuścić kwaterę i zalec na przedpolu!

Rozkaz został natychmiast wykonany.

Zaległem przy murze oporowym stanowiącym jeden z wjazdów do garaży przy ul. Wiejskiej. Zobaczyłem biegnących żołnierzy, którzy chcieli znaleźć schronienie. Usiłowałem krzykiem zatrzymać ich; tylko niektórzy usłuchali. Kołujący samolot zrzucił piątą, ostatnią w czasie tego ataku bombę właśnie na garaże. Po odlocie samolotu próbowałem się podnieść i zrobić parę kroków. Każde poruszenie sprawiało mi wielki ból. Nie wiem skąd i jak znaleźli się koło mnie pchor. "Zbych" i łączniczka "Myszka". Przetransportowali mnie do szpitala na Mokotowską. W szpitalu przebywałem osiem dni. W tym okresie kompania "Redy" prowadziła najcięższe walki odpierającataki Niemców wspierane czołgami. niemcy usiłowali zlikwidować naszą placówkę w willi Pniewskiego, położonej blisko YMCA. Placówka ta miała wielkie znaczenie dla utrzymania połączenia między Śródmieściem Południowym a załogą Czerniakowa. W walkach tych mój pluton poniósł ciężkie ofiary w zabitych i rannych. Z najbliższych moich kolegów kontuzjowani i ranni byli: plutonowi "Czar" i "Nar", "Kobryń" i pchor. "Zbych", który kilka dni temu odnosił mnie do szpitala.

Po zbombardowaniu YMCA kwatery kompanii "Redy" zostały przeniesione do garaży i w Aleje Ujazdowskie, ale YMCA, chociaż uszkodzona bombami, pozostała nadal powstańczą placówką strzeżoną we dnie i w nocy i gotową do odparcia ataków.

22 września w nocy wartownik w YMCA usłyszał ze zdumieniem polskie głosy pod samym gmachem, blisko ul. Frascati, zajętej na tym odcinku przez Niemców. Zawołał:

-Stój, kto idzie?

Okazało się, że to pięcioosobowa grupa powstańców z por. "Jerzym" (dowódcąharcerskiego batalionu "Zośka") na czele przedarła się z opanowanego już przez wroga Czerniakowa. Do YMCA dotarła pierwsza tragiczna wieść o kilku dniach dramatycznej, bohaterskiej walki odciętych oddziałów i o ich zagładzie...

25 września wróciłem ze szpitala. Zastałem prawie całkowicie zmieniony skład plutonu "Kilof"; pozostało niewielu z tych chłopców, którzy wzięli udział w pierwszej zbiórce na plebanii przy ul. Książęcej na początku Powstania...

Jako rekonwalescenta nie w pełni sprawnego do walki oddelegowano mnie do dyspozycji dowództwa Podobwodu i powierzono funkcję oficera dyżurnego.

Przy włazie do kanału, znajdującym się w Alejach Ujazdowskich u wylotu Wilczej, tuż przy barykadzie, odbierałem powstańców ewakuowanych kanałami z zajętego już przez Niemców Mokotowa. Byli skrajnie wyczerpani i brudni.

 

Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości