Beret w akcji Beret w akcji
3131
BLOG

Wstawanie z kolan czy deptanie polskiej racji stanu?

Beret w akcji Beret w akcji UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 183

image


Szczyt w Brukseli

Od lat nie zabierałam głosu w kwestiach politycznych, a już zwłaszcza w kwestiach bieżączki. Tym razem uczynię wyjątek. Z powodów osobistych – ale o tym potem.

Na szczycie Rady Europejskiej w Brukseli Donald Tusk został wybrany ponownie na Przewodniczącego stosunkiem głosów 27:1. Ten jedyny głos sprzeciwu to był głos Polski.

Na S24 pojawiły się notki zwolenników PiS-u:

http://wszolek.salon24.pl/762648,porazka-rzadu-w-batalii-o-tuska-w-brukseli-ale-pis-jest-samo-sobie-winne

http://rosemann.salon24.pl/762556,europrezydent-tusk-dwa-scenariusze

http://ufka.salon24.pl/762573,upokorzenie

oraz notka @Igora Janke:

http://jankepost.salon24.pl/762951,trzeba-wyciagnac-wnioski-z-brukselskiej-kleski-potrzebna-kontrofensywa

Klęska? Porażka? Upokorzenie? Przecież Prezes odtrąbił wielką wiktorię. Ta wielka scena powitania p. Premier na lotnisku – połowa rządu, kwiaty, podziękowania, wyrazy wdzięczności i uznania. Odzyskaliśmy podmiotowość, wstaliśmy z kolan. Teraz wszyscy będą się z nami liczyć – to dopiero początek nowej, wspaniałej drogi. To pierwszy krok.

Błędy da się naprawić, a przynajmniej wyciągnąć z nich wnioski i nie powtarzać na przyszłość.

Ale jeśli to nie błąd, lecz sukces, pierwszy krok na nowej drodze, to należy sobie zadać pytanie – dokąd owa droga prowadzi? Do jakiego celu zmierza Prezes i PiS?

Czytam ten portal nie od dziś. Jest tu mnóstwo osób, reprezentujących najtwardszy elektorat PiS, dla których UE to masońsko-żydowsko-lewacko-bolszewicki potwór, IV Rzesza Niemiecka Europy, obóz koncentracyjny Europy, wcielenie i siedlisko wszelkiego zła. Te osoby byłyby zachwycone, gdyby Prezes wykrzyczał w twarz tę „prawdę” na forum europejskim i gdyby Polska z hukiem UE opuściła. Nareszcie Polska byłaby wolna i suwerenna. Nareszcie naprawdę wstałaby z kolan. To marzenie wielu.

Czy ku temu zmierza Prezes?

S24 zalała fala tekstów o szczycie brukselskim i  klęsce/sukcesie PiS. Pojawiły się głosy, że tak naprawdę wcale nie chodziło o wybór Przewodniczącego. To genialne posunięcie miało oczywiście drugie dno – udało się obnażyć UE. Cała Europa mogła zobaczyć, jak niedemokratyczna i zdominowana przez Niemcy jest UE, jak wszystkie kraje są na kolanach – jedynie Polska z nich dumnie wstała. Prezes ograł Angelę Merkel jak małą dziewczynkę.

Minęło kilka dni – sam Prezes wspomniał o porażce. Hm…

Minister Waszczykowski stwierdził, że należy sprawdzić, czy na poszczególne kraje nie wywierano nacisków? Hm… O ile dobrze rozumiem, chodzi o to, czy szefowie 26 państw rozmawiali z Angelą Merkel i z sobą nawzajem o reelekcji Donalda Tuska? Zapewne rozmawiali, istotnie.

Niebawem min. Waszczykowski ogłosił, że musimy obniżyć poziom zaufania do UE.

Zgadzam się z @Wszołkiem, @Rosemannem i @Ufką, że była to klęska i upokorzenie. I że PiS samo jest sobie winne. Była to kompromitacja polskiej dyplomacji i ośmieszenie się rządu na wielu płaszczyznach:

- zgłoszenie kandydata Jacka Saryusz-Wolskiego w ostatniej chwili, nieoczekiwanie, poza wszelkimi procedurami

- zgłoszenie kandydata, nieuzgodnionego z nikim

- zgłoszenie kandydata, który nie miał żadnych szans, nie będąc byłym premierem

- atak na Donalda Tuska pod pretekstem jego braku bezstronności i ingerencji w sprawy wewnętrzne Polski, podczas gdy dla wszystkich krajów było jasne, że chodzi o prywatne wewnętrzne rozgrywki między politykami

- wyciąganie prywaty na forum europejskie

- groźby p.Premier, że nie podpisze konkluzji ze szczytu, unieważniając go tym samym. „Wy nie chcecie naszego kandydata, to my wam unieważnimy szczyt”; wprowadzenie zasady liberum veto na forum Rady Europejskiej – bezskutecznie, gdyż tam  na szczęście ona nie działa

- dodatkowe ośmieszenie się p.Premier nieznajomością reguł formalnych w Radzie Europejskiej

Pani Premier powiedziała w Brukseli, że „my mamy zasady”. Jakie zasady? Te wymienione powyżej?

Pojawiły się głosy, że to Prezesowi Donald Tusk zawdzięcza reelekcję. Ponowny wybór wcale nie był przesądzony. Dopiero atak PiS na Donalda Tuska skonsolidował 27 krajów. Powiedziały Polsce jednoznacznie – nie damy się wciągać w prywatę, nie będziecie nam mówić, kto jest a kto nie jest dla nas właściwym Przewodniczącym. Powiedziały to 27:1.

Walczyliśmy o swoje interesy jak trzylatek, który tupie i woła: ”Ja chcę loda! Ja chcę loda!” Czy trzylatek jest zadowolony ze swej dzielnej i walecznej postawy, gdy loda jednak nie dostanie?

Donald Tusk vs Jacek Saryusz-Wolski.

Czy Donald Tusk był (i będzie) dobrym Przewodniczącym? Mówi się, że był mierny, gwarantując jedynie dostateczną sprawność w pełnieniu obowiązków; niczym pozytywnym się nie wyróżniał. Zapewniał trwanie status quo. Myślę, że obdarzony przez naturę osobistym wdziękiem, zdobył sobie sympatię, co też nie jest bez znaczenia.

Pominę oskarżenia i obelgi pod adresem Donalda Tuska – że to sługus, pies, niewolnik Angeli Merkel, że to Niemiec, zdrajca itd. Cóż – Przewodniczący Rady Europejskiej musi być w dobrych osobistych relacjach z nieformalną przywódczynią UE, z hegemonem UE – to niejako wynika z funkcji. Powinien być też w dobrych relacjach ze wszystkimi państwami. Nie jest to tożsame z działaniem na rzecz obcego państwa przy sprzeniewierzaniu się interesom własnego.

 Nie łudźmy się – w takich samych dobrych relacjach byłby Jacek Saryusz-Wolski i każdy Przewodniczący z dowolnego kraju członkowskiego.

Czy Jacek Saryusz-Wolski byłby lepszym Przewodniczącym? Myślę, że tak. Zapewne lepiej i rzetelniej sprawowałby urząd. To bardzo sprawny i doświadczony polityk europejski, o znakomitej reputacji. Tylko jakie to ma znaczenie w sytuacji, w której a priori nie miał szans?

Dlaczego ten doświadczony polityk zgodził się na wykorzystanie go w grze PiS, ośmieszenie i upokorzenie? To pozostanie jego tajemnicą, nie będę tego rozważać.

Czy wybór tego lub innego Przewodniczącego miał dla Polski i Europy decydujące znaczenie? Miał znikome, o ile w ogóle jakiekolwiek. Nie było o co kopii kruszyć. UE potrzebuje wielkich reform – systemowych. Zmiany personalne nawet na wysokim stanowisku to dziś rzecz o marginalnym znaczeniu.

Unia Europejska

Zawsze byłam eurorealistką, co w zasadzie sprawiało, że stanowisko Prezesa było mi bliskie. W zasadzie – bo jak zwykle okazało się, że diabeł tkwi w szczegółach. Praktyka pokazała, że koncepcje Prezesa są dla mnie jednak nie do przyjęcia.

Podział na euroentuzjastów i eurosceptyków wydawał mi się niewystarczający. Zgodnie ze swą naturą centrowca szukałam złotego środka, chłodno analizując bilans pozytywów i negatywów, nie popadając ani w nadmierny zachwyt, ani krytycyzm. Nawet w okresie przedakcesyjnym, gdy w Polsce przedstawiano UE niemal jako raj na ziemi, zachowywałam dystans i realizm.

Od dłuższego czasu jestem przekonana, że UE znajduje się w fazie schyłkowej, że zbliża się jej rozpad. Nie jestem odosobniona w tym przekonaniu. Jednak podczas gdy wiele osób zaciera ręce w odczuciu Schadenfreude, mnie perspektywa upadku UE napełnia smutkiem i troską. Uważam, że stracą na tym wszyscy – świat, Europa, wszystkie kraje członkowskie – i to te mniejsze bardziej niż większe. Oczywiście i Polska.

Europejska Wspólnota Węgla i Stali powstała po to, by wyciągając wnioski ze straszliwej wojny, państwa europejskie zaczęły współpracować z sobą, zamiast wyniszczać się wojnami. Nigdy więcej wojny. Z biegiem lat Unia zmieniała się, rozrastała, przekształcała – również wyradzała. To los każdej, najpiękniejszej nawet idei. Pomału przybierała postać biurokratycznej hydry, dziwnego tworu, sięgającego swymi mackami we wszystkie dziedziny życia.

A hegemonem są Niemcy – zgodnie ze swym potencjałem i pozycją najsilniejszego państwa Europy. Czy to dobrze czy źle? To naturalne przywództwo, trudno, by przejęła je Grecja, Estonia czy Bułgaria. Ale trzeba uważnie patrzeć Niemcom na ręce – aby zachowane zostały proporcje, aby potęga Niemiec nie wyrosła nadmiernie. Czy już nie jest zbyt wielka? I to rola i zadanie wszystkich krajów członkowskich, również w mądrych sojuszach – nie Polski w pojedynkę.

By uchronić się przed upadkiem, Unia musi dokonać gruntownej przebudowy, wprowadzić radykalne reformy. Federalizacja? Tej koncepcji jestem z całego serca przeciwna. Europa dwóch prędkości? Nie wiem, czy to jest rozwiązanie problemów, czy to wystarczy. 80% Polaków chce być w UE pierwszej prędkości, razem z Niemcami.

Czy potrzebny jest kurs na konfrontację, wzrost wzajemnej nieufności krajów członkowskich, wzajemne blokowanie, szantaże? To chyba ostatnia rzecz, jakiej UE potrzebuje.

Potrzebni są wizjonerzy, mężowie stanu, potrzebne są znowu wielkie idee, ale również instrumenty do ich realizacji.

Jaka to ma być wizja? Nie wiem. Nie jestem wizjonerem ani mężem stanu.

Stosunki polsko-niemieckie

Na portalu pojawił się wysyp tekstów o stosunkach polsko-niemieckich. Czytałam je chyba wszystkie. Dowiedziałam się m.in., że UE to IV Rzesza Niemiecka, że Polska to kolonia Niemiec, kraj zniewolony, zwasalizowany, podbity, że celem odwiecznego niemieckiego wroga jest zniszczenie Polski. Przeczytałam nawet, że każdy, kto współpracuje z Niemcami, to folksdojcz. Wojna i okupacja trwają nadal, tylko formy się zmieniły. Naczytałam się o genetycznej nienawiści Niemców do Polaków, o patriotycznym obowiązku wrogości wobec Niemców.

Znam portal S24 nie od dziś – ale byłam jednak wstrząśnięta.

Tyle osób się wypowiedziało, więc mogę i ja. To teraz ten wątek osobisty.

Całe moje dorosłe życie, ponad 40 lat pracy, wiąże się z polityką zagraniczną i stosunkami polsko-niemieckimi. Jestem tłumaczem symultaniczno-konsekutywnym języka niemieckiego; od kilku lat na emeryturze, jednak czasem jeszcze pracuję. Pracowałam również w kabinach w RFN i w PE w Brukseli i Strasburgu. Przetłumaczyłam w życiu ok. 1200 spotkań, kongresów, sympozjów, seminariów, konferencji, szkoleń, narad, posiedzeń itd. itp.

Poznałam tysiące, tysiące Niemców, wśród nich wielu ludzi dobrej woli, wielkich przyjaciół Polski i rzeczników polskich interesów w Niemczech. Poznałam oczywiście i takich, których omijałam szerokim łukiem.

„Musimy wstać z kolan, wstajemy z kolan” – ta linia PiS to negacja i przekreślenie  całej dotychczasowej polityki zagranicznej. A więc wszystko było źle – czas na reset i nowy start. Dotąd władza i opozycja zawsze godziły się w sprawach polityki zagranicznej, stanowiła ona pewną ciągłość i kontynuację. Po raz pierwszy jest inaczej. PiS zakwestionował wszystko i polityka zagraniczna stała się kolejną wielką kością niezgody.

Tym samym Prezes zakwestionował i przekreślił niejako moje własne życie – 40 lat pracy.

Pamiętam i widziałam wiele – różne kamienie milowe i przemiany, meandry, sprawy trudne, drażliwe, bolesne i kontrowersyjne. Pamiętam, jak delegacja polska w proteście zrywała obrady i opuszczała salę. Stosunki polsko-niemieckie podlegały ewolucji, były budowane pomału i systematycznie na wielu płaszczyznach, nie tylko na tym najwyższym szczeblu. Proces przełamywania nieufności i wzajemnego zbliżenia wymagał wysiłków wielu mądrych, odpowiedzialnych ludzi dobrej woli po obu stronach, którzy rozumieli, że normalizacja, a potem jak najlepsze kontakty to polska racja stanu.

Od wielu lat stosunki polsko-niemieckie są dobre, w licznych dziedzinach bardzo dobre, wręcz znakomite; można powiedzieć przyjacielskie. Od lat jest to polityka dialogu, partnerstwa i współpracy.

Powiem krótko – NIGDY żaden polski rząd nie był na kolanach przed Niemcami, nie musimy z niczego wstawać. A że popełniano błędy, że różne sprawy można było załatwić lepiej? Z pewnością. Jesteśmy tylko ludźmi.

Stosunki między państwami i narodami to nie tylko najwyższy szczebel szefów rządów, głów państw czy MSZ-ów. To cała sieć stosunków na wszystkich szczeblach, we wszystkich możliwych dziedzinach i branżach.

To zapytam – gdzie niby, w których obszarach ta polska polityka była na kolanach?

- konsultacje międzyrządowe: wspólne posiedzenia Rad Ministrów oraz indywidualne spotkania szefów resortów

- kontakty międzypartyjne, parlamentarne

- dialog i wymiana, dziesiątki  resortowych umów o współpracy we wszystkich resortach, od szczebla ministrów po grupy specjalistów i ekspertów

- dialog i wymiana w dziedzinie gospodarki, finansów, polityki społecznej, obronności, oświaty, nauki, szkolnictwa wyższego, kultury, sztuki, ochrony środowiska i in.

- wymiana pomiędzy Policją, Strażą Graniczną, służbami celnymi, związkami zawodowymi, sądownictwem, prokuraturami, NGOsami, organizacjami pożytku publicznego

- współpraca biznesowa i handlowa; działalność Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej, Giełdy kooperacji, współpraca między Związkami Rzemiosła

- współpraca Warszawy i Berlina, partnerstwa miast

- współpraca na szczeblu regionalnym i lokalnym, w regionach przygranicznych, między samorządowcami

- wymiana naukowa pomiędzy uniwersytetami i szkołami wyższymi, w tym katolickimi

- współpraca pomiędzy kościołami katolickim i protestanckim

- wymiana młodzieży

- wymiana studentów, również w ramach unijnych programów Socrates, Comenius, Erasmus

- działalność Uniwersytetu Viadrina

- wspólne ćwiczenia wojsk na poligonach w ramach NATO, a wcześniej Partnerstwa dla Pokoju, z takim sympatycznym akcentem włącznie, jak koncerty połączonych wojskowych orkiestr dętych

- działalność Polsko-Niemieckiej Komisji ds. Wód Granicznych: zabudowa Odry, utrzymanie szlaku wodnego, wspólna ochrona przeciwpowodziowa, wspólne ćwiczenia i plany alarmowo-ostrzegawcze, wspólna akcja lodołamania

- szkolenia, podróże studyjne, w okresie przedakcesyjnym liczne Projekty Twinningowe, działalność doradców przedakcesyjnych

- wielka i ważna dziedzina - polityka pojednania i przezwyciężania przeszłości, zapoczątkowana Listem biskupów polskich do biskupów niemieckich, potem Memorandum Wschodnie kościoła ewangelickiego; wysiłki kościołów, polityków, intelektualistów, historyków, wolontariuszy, licznych organizacji i fundacji jak choćby Akcja Pokuty, Fundacja Pojednanie, Niemiecki Instytut Historyczny, Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej, Międzynarodowy Dom Spotkań Młodzieży w Auschwitz i wiele innych.

To tylko próba prezentacji, bardzo ogólny szkic. A więc gdzie, w których to konkretnie punktach byliśmy na kolanach?

Apel do Prezesa

Szanowny Panie Prezesie,

- Dialog, współpraca i dobrosąsiedzkie stosunki z naszym wielkim sąsiadem  RFN to polska racja stanu.

- Nie wolno 70 lat po wojnie budzić upiorów przeszłości, wracać do okresu zimnej wojny, zastępować partnerstwa konfrontacją, używać antyniemieckiego straszaka.

- Nie należy niszczyć ani negować dorobku trzech już pokoleń, które budowały dobre relacje polsko-niemieckie – aby nigdy nie powtórzyły się czasy zagłady i hekatomby, aby nigdy już nie powstał grunt, na którym może znowu wzrosnąć ziarno nienawiści i pogardy.

- Walka o polskie interesy? Po stokroć tak. Jednak walka ta będzie dużo skuteczniejsza na bazie partnerstwa i zrozumienia niż na bazie  konfrontacji. Pokrzykiwaniem i obrażaniem partnerów niczego nie załatwimy, nikt nas się nie przestraszy. Pozostanie nam śmieszność i izolacja.

- Już Zagłoba mówił: „Miodem się bierze muchy, nie octem”. Potrzebna jest mądra dyplomacja, a nie prężenie muskułów.

- Czasem swych celów nie osiągniemy. Tak to już jest. Przykładem mogą być choćby te wizy do USA, której to prostej niby sprawy nie udało się załatwić żadnemu polskiemu rządowi.

- Wszyscy kochamy Polskę, Panie Prezesie, nie tylko Pan i PiS.

Minister Witold Waszczykowski

Gdzieś 2 lata temu tłumaczyłam w Sejmie wspólne posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu i Bundestagu. Witold Waszczykowski, wówczas poseł opozycji, wyraził się bardzo lekceważąco i obraźliwie o Angeli Merkel. Niemcom nawet powieka nie drgnęła, nie dali się sprowokować, odpowiedzieli grzecznie i rzeczowo.

Potem p. Waszczykowski zadał pytanie. Gdy Niemiec udzielał odpowiedzi, p.Waszczykowski wyciągnął tablet i zaczął na nim pilnie pisać, pokazując ostentacyjnie, że nie słucha odpowiedzi. W trakcie wypowiedzi gościa wstał i wyszedł z sali, nie żegnając się z nikim. Już nie wrócił. Pozostali posłowie starali się zatrzeć niemiłe wrażenie.

Pomyślałam wtedy – o matko, za chwilę PiS wygra wybory i to zapewne będzie minister spraw zagranicznych. To tak będzie wyglądać polityka wstawania z kolan?

Przypomniałam sobie również konferencję rocznicową na temat Willy Brandta na UW za czasów rządu Jarosława Kaczyńskiego. Tam zaproszeni posłowie PiS-u po prostu nie przyszli – bez słowa wyjaśnienia czy przeprosin. To był taki niemiły zgrzyt – no cóż, widać Willy Brandt im się nie podobał.

Witold Waszczykowski jako szef MSZ zbojkotował z kolei 25. rocznicę traktatu polsko-niemieckiego w Berlinie.

P. Waszczykowski niezmiennie budzi entuzjazm swych zwolenników.

http://eska.salon24.pl/757568,franciscus-c-g-maria-frans-timmermans-i-waszczu

Mojego nie budzi. Słyszałam kiedyś w telewizji jego wypowiedź, że nie jest dyplomatą. Mówił to z prawdziwą dumą. Zgadzam się z nim – jasne że nie jest. Domyślam się, że będąc typem wojownika brzydzi się śliskimi, wyrafinowanymi i finezyjnymi zabiegami dyplomatycznymi – woli walnąć uczciwie, szczerze, wprost, bez owijania w bawełnę. Nawet rozumiem tę postawę i rodzaj temperamentu.

Tylko dlaczego p.Waszczykowski jest szefem dyplomacji?

Uważam, że Jacek Saryusz-Wolski byłby na tym stanowisku o niebo lepszy – może jeszcze Prezes się zastanowi?

Dziennikarze i okładki czasopism.

Pojawiła się obrzydliwa okładka „Gazety Polskiej” z Angelą Merkel i Donaldem Tuskiem. Manipulacja propagandysty, mieniącego się być dziennikarzem, sianie wiatru, jątrzenie i judzenie. Równie obrzydliwa była okładka „Der Spiegel” – z Jarosławem Kaczyńskim, Victorem Orbanem i Marine le Pen.

Dziennikarze obu czasopism warci siebie – i nieważne, czy pismo jest prawicowe czy lewicowe, judzenie przez funkcjonariuszy medialnych jest identyczne.

Zakończenie

Jestem (byłam) tu na S24 uważana za zwolenniczkę PiSu. Niesłusznie. Często podkreślałam, że nigdy nie głosowałam na PiS, że uważam się za centrum, choć do PiS-u mi bliżej. Na wybory nie chodziłam. Ale kto by to pamiętał. Krytykowałam PO, nigdy nie krytykowałam PiSu.

Głosowałam na Lecha Kaczyńskiego i nawet na Jarosława Kaczyńskiego – ale wtedy uznałam, że po śmierci Brata prezydentura mu się po prostu należy. A poza tym dałam się uwieść kampanii Joanny Kluzik-Rostkowskiej, uwierzyłam w tę nową twarz Prezesa. Twarzy tej jednak Prezes szybko się wyparł.

Moich blogowych Przyjaciół z PiS i moich Czytelników zdziwi zapewne ta notka. Zapewne będą mną rozczarowani. Ale musiałam – to kwestia sumienia. Uważam, że dzieje się bardzo źle i że nie wolno milczeć. Nie chcę  sobie potem wyrzucać milczenia, jak to już kiedyś miało miejsce.

Nigdy nie było mi tak daleko do PiSu. Podobnie jak Jadwiga Staniszkis czy Ryszard Bugaj ja się z sympatii do PiSu wypisuję. Co nie znaczy, że zamierzam teraz z PiSem walczyć. Nie mam temperamentu wojownika, co też nie raz podkreślałam, nie ustawiam się z dzidą po żadnej stronie,  widzę się raczej tradycyjnie w roli mediatora.

Jeśli Koleżanki i Koledzy z PiSu zechcą mnie teraz zlinczować, rozszarpać, obrzucić błotem i inwektywami – nic na to nie poradzę.

Ale po co? Nie jestem nawet liberalnym lewakiem, jestem tylko skromnym, tradycyjnym i konserwatywnym centrum:)

 

Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka